Strona główna > Film, Muzyka, People > Rower to jest świat

Rower to jest świat

dziewczynka w trampkach

Tytuł postu pożyczyłem sobie ze znakomitej piosenki Lecha Janerki, lecz nie tego znakomitego artysty dotyczy wpis. Głównym bohaterem jest pierwszy film z Arabii Saudyjskiej, który wyreżyserowała kobieta. Jego tytuł to „Dziewczynka w trampkach”. Będzie też troszkę o nowej muzyce w polskim wydaniu.

Kinematografia z Bliskiego Wschodu i Półwyspu Arabskiego nie jest mi wybitnie znana, ale po genialnym oscarowym „Rozstaniu” jeszcze parę filmów z tamtego regionu świata (albo w nim się rozgrywających) udało mi się obejrzeć. Choćby świetny „Circumstance”, podobny pod względem poziomu „Co wiesz o Ely?”. O „Dziewczynce w trampkach” dowiedziałem się przypadkowo, opisując soundtrack do obrazu, który popełnił Max Richter. Po nitce dotarłem do kłębka, czyli opisu (press kitu) i zainteresował mnie. Nigdy nie byłem w kraju ultraislamskim, ale wizyta chyba nie jest konieczna, aby wiedzieć, że kobietom tam łatwo nie jest. Nastoletnim dziewczynkom też.

Wadjda, główna bohaterka „Dziewczynki w trampkach”, chce mieć rower. Taką ma fiksację i już. I gdzieś ma, że matka mówi, iż to nie wypada, surowa nauczycielka (która ma jednak złodzieja-kochanka, czy też kochanka-złodzieja) mówi podobnie. Według przesądu, te, które jeżdżą na rowerach, nie będą mieć dzieci. Do tego Wadjda chodzi w trampkach, a nie ascetycznych czarnych bucikach. Typ nastoletniej luzaczki, która miała szczęście lub nieszczęście urodzić się kraju o surowych zasadach moralnych i religijnych. Wadjda rower chce mieć za wszelką cenę i wbrew sobie staje do konkursu na wiedzę o Koranie. Jest uparta, ambitna i niezwykle inteligentna, więc…

waad_mohamed

Nie, nie zdradzę nic więcej. To nie jest historia pełna gwałtownych zmian, imponujących efektów. „Dziewczynka w trampkach” to powieść o zwykłym życiu i prostych marzeniach w kraju, w którym nie każdy te proste marzenia jest w stanie spełnić. To ciekawie pokazana codzienność i obyczajowość Arabii Saudyjskiej, tak różna od naszej, w której mężczyzna może (chyba) praktycznie wszystko, a kobieta (chyba) bardzo niewiele. W której mocno świeci słońce, w której lepiej nie przebywać bez pozwolenia na pobyt. A także pokaz jej ogromnego bogactwa (przyjrzyjcie się, jakie auta jeżdżą po ulicach i jak wyglądają mieszkania, wielkopowierzchniowe sklepy). Losy Wadjdi i trochę jej mamy (piękna Reem Abdullah, nie mogłem się powstrzymać, aby nie zamieścić zdjęcia) snują się wolniutko, dostojnie. Niby nic ciekawego, a tak wciąga. Może przez swoją naturalność i prostotę właśnie. No i wielce trafną obsadę. Doskonale reżyserka Haifaa Al Mansour wybrała główną bohaterkę. Waad Mohammed wcieliła się w Wadjdę genialnie! Kokietująca, deczko bujająca w obłokach, a przy tym mająca niesamowity dryg do zarabiania pieniędzy (polecam przyjrzeć się działaniom młodej arabskiej nastolatki na tym polu). Szperając trochę za informacjami okołofilmowymi, znalazłem newsa, że Haifaa Al Mansour (wykształcona w Egipcie i Australii) część zdjęć w Rijadzie musiała koordynować przez walkie-talkie, siedząc w samochodzie, bo kobietom w Arabii Saudyjskiej nie wolno pracować w miejscach publicznych. Dowiedziałem się, że reżyserka ma na koncie dokument o kobietach arabskich, który nagradzano – „Women Without Shadows”. Nic więcej nie wiem o Waad Mohammed i Reem Abdullah, ale mam nadzieję, że jeszcze w niejednym filmie się pojawią. Reżyserka jest w swojej ojczyźnie kochana (przez zwolenników rozluźnienia obyczajowego gorsetu) i znienawidzona (uczuciem nienawiści darzą ją rzecz jasna ortodoksi religijni). Na zachętę zamieszczam zwiastun, no i zdjęcie Reem. Jeden z lepszych filmów, jakie widziałem w 2013 roku. Gorąco polecam!

reem abdullah

Teraz trochę polskiej muzyki. Napisał do mnie Michał Jędraszek, wokalista i gitarzysta zespołu Odwilż, z pytaniem, czy nie zapoznałbym się z twórczością kapeli (fajnie, że ktoś kontaktuje się przez BWM). Pewnie, że zapoznałbym się. Twórczość reprezentowana była przez kawałki, „Myśl”, którego możecie posłuchać poniżej, oraz „Pozytywka druga”, którego znalazłem na Fejsie zespołu (tam też okazało się, że nagranych kawałków jest jeszcze parę).

Wiele o Odwilży nie wiem. Ani skąd są, ani od kiedy grają, ani czy mają coś więcej nagranego, gdzie to nagrali, z kim. Przesłuchanie dostępnych piosenek pozwala stwierdzić, że trio (oprócz Michała, Kuba Krystaszek – bas i Michał Krystaszek – perkusja) czerpie z alternatywnego rocka, punka, post punka, grunge’u. Numery brzmią organicznie, nie cierpią na przypadłość zwaną gimbo-juwenalizmem (takie cuś se właśnie wymyśliłem), dobrze są zagrane. Wokal, jak w większości polskich kapel, nie jest mocną stroną, póki co nie ma potencjalnego evergreena, przeboju, ale Odwilż może się podobać. Najbardziej przypadł mi do gustu numer „Przy otwartym oknie”. Czekam, co będzie dalej. Polecam grać jak najwięcej na żywo i robić buzz wokół siebie.

W innej sytuacji jest kapela This Cold. Oni mają już płytę/EP-kę, która zwie się „A Deeper Grey”. Nagrali ją: Agata Pawłowicz (śpiew), Dariusz „Leszy” Borowiec (gitara), Łukasz Łysy (gitara basowa) oraz Marcin Tokarski (perkusja). Muza trąci mi mocno czymś, co kiedyś nazywało się w Polsce zimną falą. Nic dziwnego, że taką nazwę dla siebie wybrali. Zahacza też o stary The Cure, na przykład, Joyów, Clan Of Xymox. Lekko to oniryczne, transowe, tajemnicze i mroczne. Maniera wokalna Agaty czasem może irytować. Na przykład wtedy, gdy przypomina zarozumiałą femme fatale. Czasem głos jest za bardzo z przodu, innym razem, nie wiedzieć czemu, niknie zbyt mocno w tle (chyba, że to fakap plików wrzuconych na Bandcampa). Instrumentalnie wszystko mi tu pasuje. Nad wokalem partałoby jeszcze popracować. Potencjał na pewno jest. Warto posłuchać „A Deeper Grey”. Niewiele ostatnio mamy nowych zespołów z tego kręgu. Nie samym Closterkeller człowiek żyje! (nawet nie powinien).nie powinien).

this_cold_okladka

  1. Brak komentarzy.
  1. No trackbacks yet.

Dodaj komentarz