Strona główna > Muzyka > Czarny jak aksamit

Czarny jak aksamit

half_light_bvd_cover

Poślizg z jakim dzielę się odczuciami po przesłuchaniu płyty „Black Velvet Dress” zespołu Half Light jest niewybaczalnie długi (ładnych parę miesięcy). Ale znacznie bardziej niewybaczalne byłoby pominięcie tego wydawnictwa zupełnym milczeniem.

half_light_band

 

To trzeci materiał tria z Torunia, które tworzą Krzysztof Janiszewski, Piotr Skrzypczyk i Krzysztof Marciniak. Dwie poprzednie pochodzą z lat 2010 i 2011, a jedna z nich to wariacje na temat utworów niezapomnianej Republiki („Nowe orientacje”). Na „Black Velvet Dress” też mamy republikański pierwiastek, skryty po utworze numer 11. Jest nim ciekawa interpretacja / wariacja na kapitalną „Poranną wiadomość” zespołu Grzegorza Ciechowskiego. Utrzymana w stylu całego krążka. Styl ten zaś to, eleganckie, przemyślane połączenie elektroniki – tej ilustracyjnej, bardziej przestrzennej, także nieco bardziej gęstej i żywej  – i składników tanecznych, popowych oraz poprockowych. Granie spokojne, refleksyjne, melancholijne, wysmakowane, ale również chwilami odpowiednio drapieżne, o dużym ładunku skondensowanych emocji.

Wrażenie robią nie tylko świetne aranże, warsztat muzyków, lecz również doskonała produkcja na, nie bójmy się tego, co najmniej europejskim, jeśli nie światowym poziomie. Przyznaję, nie znam wcześniejszych dokonań Half Light, lecz bez trudu wierzę w informacje z promocyjnej notki, że na polskim zespole poznali się recenzenci z wielu krajów europejskich i nie tylko (na pewno pomogło w tym również to, że Janiszewski dobrze śpiewa po angielsku). „Black Velvet Dress” to lek może nie na całe zło, ale z pewnością remedium o różnorakim działaniu. Przy pachnącej techno kompozycji „Paranoia” można poszaleć na parkiecie. Ale nie w jakiejś dyskowni, gdzie karki i blachary stanowią większość krajobrazu, lecz raczej w miejscu, w którym przebywa autorament wyższego sortu. Odpocząć i wyciszyć można się przy co najmniej kilku kompozycjach z trójki Half Light. Dobre uspokajacze to chociażby trącący troszkę Depeche Mode „Cold Friends”, delikatny „Bitter Paris”. Poprockowość tria ma w paru momentach posmak wykonawców pokroju, na przykład, znakomitych Mike & The Mechanics i bardziej komercyjnego wcielenia Genesis (ta subtelnie i pięknie grająca gitarka!). Są oczywiście smaczki, a to w postaci saksofonu, perkusjonaliów, skreczy, żeńskich wokali. Inteligetnie wplecione w całość.

Usta są jak karmin, niebo jak aksamit, śpiewał parę dekad temu zapomniany już chyba zespół Jan Kowalski. Jak aksamit jest też muzyka Half Light. Łagodna, elegancka, miła do słuchania. Może zespół nie jest do końca z mojej bajki i takie dźwięki nie często u mnie goszczą, ale „Black Velvet Dress” zrobili na mnie spore wrażenie i polecam tę płytę każdemu, kto lubi stworzoną z głową muzykę popularną.

Polecam poniższy klip do kawałka „Time”

 

  1. Brak komentarzy.
  1. No trackbacks yet.

Dodaj komentarz